Jeden problem po latach użytkowania to zacieranie się linki w pancerzu, natomiast kolejny problem z tym związany, który zwykle objawia się przy dużych mrozach to przy próbie otwarcia maski z zapieczoną linką pęka ten plastik (rączka). Szczęście w nieszczęściu, że ostatnio nie było dużych mrozów, więc Artur uniknąłeś problemu z pękniętą rączką. Mi w poprzednim MkIII ułamała się ta rączka przy mrozie i to na wyjeździe, a musiałem otworzyć maskę, bo wyciągałem akumulator do podładowania. Ja do maski, a tu tylko "pyk" i kawałek rączki zostało mi w ręce. Umordowałem się z tym, na szczęście pomogli mi też ludzie, którzy mieli jakieś narzędzia, żeby podważyć jakoś tą rączkę z zapieczoną linką. Potem wymieniałem ją sam, czas wymiany nie jest długi, koszt ok. 50 zł. W obecnym C5 też się już przyciera linka, więc już gotowa zakupiona czeka na wolną chwilę, żeby wymienić
Trochę moim zdaniem niewypał z tym rozwiązaniem z tą linką. Wydaje mi się, że lepiej sprawdzał się tu mechanizm taki jak jest w MkI i MkII z dźwigienką. Ona też nie jest doskonała, bo się obluzowywała, ale była bezpośrednio połączona z mechanizmem, a nie za pomocą linki, która się zapieka po drodze w pancerzu. W MkIII jest trochę inna konstrukcja przedniej części pod maską, więc może trudniej byłoby zastosować dźwigienkę, ale ta konstrukcja z linką i plastikową rączką to trochę porażka.