Witam!
Wracając dziś z pracy autostradą (pomyślałem, że przegonię samochód przez te kilkadziesiąt km) zdarzyła się dziwna przypadłość.
W pewnym momencie zauważyłem, że tylna szyba jest zamazana. Nie lubię takiej sytuacji, więc włączyłem wycieraczkę. Nie zbierała za dobrze, poza tym widoczność cały czas się pogarszała. Teraz żałuję, że nie sprawdziłem od razu, ale trudno się mówi.
Jechałem dalej, nie zauważając innych objawów, aż samochód nie stwierdził, że trzeba zejść w dolne położenie autostradowe. W tym momencie wyskoczył komunikat suspension faulty, max speed 90 km/h. Zwolniłem grzecznie, z tyłu był zupełny brak amortyzacji (każda dziura bujała), widok przez tylną szybę na asfalt. Trochę przestraszony rozpaczliwie szukałem najbliższego zjazdu (pobocze dość wąskie), na szczęście po paru km się znalazł, zajechałem na stację benzynową.
Zaparkowałem, wysiadłem i zacząłem oglądać samochód. Tył (obie strony) leżał zupełnie (odrobina przestrzeni między kołem a nadkolem, na szczęście, była). Docisnąłem tył samochodu, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście leży na dolnym odboju (tak) i w tym momencie włączyła się pompa. Przytomnie otworzyłem maskę i odpiąłem klemy akumulatora zaraz po tym, jak pompa zmieniła trochę dźwięk pracy (dziękuję forumowiczom za bezcenne rady, dzięki którym uratowałem pompę).
Obejrzałem jeszcze pojazd, tylne PRAWE koło i nadkole są całkowicie usyfione LDS-em (jak zresztą cały tył samochodu). Tylne lewe nadkole jest suche. Obydwa koła wyglądają na skręcone (o ile dobrze pamiętam, zaciski hamulcowe są obrócone 45° przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, środek gdzieś między godziną 7 a
.
Nie wiem, ile LDS-u się wylało, bo na autostradzie poszło go na pewno dużo. Na stacji benzynowej zrobiła się kałuża mniej więcej pod przednimi drzwiami pasażera.
Odstawiłem auto pod warsztat Piekary, gdzie miesiąc temu robiłem zawieszenie (całkiem kompleksowy remont) -- wymiana wszystkich sfer, silentbloków tylnych przedniej osi, łączników stabilizatora, sworzni.
Teraz czekam do poniedziałku, jak będzie wzięty na kanał.
Jaka może być przyczyna? Czy ten remont sprzed miesiąca mógł mieć wpływ? Czy mechanik powinien był zauważyć, że coś jest nie tak?
Miałem umówioną wizytę na wtorek na inne rzeczy, teraz będzie jeszcze raz to zawieszenie. Zauważyłem, że samochód mocno drży podczas przyspieszania (ale też przy hamowaniu i odrobinę na postoju, więc pomyślałem o problemach z dwumasą, chociaż 25 tysięcy km temu była wymieniana razem ze sprzęgłem), oraz że tył skrzypi.
Więc pytanie -- co się mogło stać, jakich kosztów się spodziewać.