Witam.
Wspomniałem w
tym temacie, że założę swój, więc w końcu znalazłem czas i to robię.
Zaznaczam, że będzie co czytać, bo mam taką wadę, że ciężko mi w dwóch słowach opisać to co chcę i przeważnie krótkie tematy "trochę się rozciągają", także wybaczcie, ale to rezultat tego, że chcę przekazać jak najwięcej. Pierwszy post, czyli ten będzie zapewne jednym z najdłuższych, gdyż opiszę w nim wszystko od początku aż do dnia dzisiejszego. Kto dotrwa do końca - temu chwała
HistoriaHistoria będzie długa, ale temat ten będzie swojego rodzaju pamiętniko-poradnikiem. Chciałbym przekazać swoją historię, jak to się zaczeło, że choruję od jakiegoś czasu na cytryny z hydrauliką. Skąd więc człon "poradnikiem"? Ano może ktoś się czegoś dowie ze zdjęć i opisów jakie tu będę zamieszczał.
Zacznę od tego, że styczność z Citroenami mam już od 17 lat, czyli biorąc pod uwagę, że obecnie mam 24, to można powiedzieć, że marka ta towarzyszy mi od najmłodszych lat. Wszystko za sprawą ojca, który zaraził się te 17 lat temu BXem z 1986 roku, MK1 z silnikiem 1.4RE na pokładzie (charakterystyczna deska z bębenkowym prędkościomierzem i silnik, który dosyć specyficznie wył, co wynikało zapewne z przekładni przekazującej napęd z silnika do skrzyni biegów). W wieku 20 lat Benek został sprzedany na rzecz pięknego wówczas srebrnego XMa, który wyjechał z fabryki w 1991 roku z dieslem 2.1TD i pompą Boscha na pokładzie, i jeździł przez dobre kilka lat w Niemczech. W 2006 roku trafił do Polski, do rąk handlarza, który po prostu go ściągnął, nie mając zielonego pojęcia o hydrowozach. Oczywiście pewnego dnia dojrzał go mój ojciec i jak można się było spodziewać w końcu doprowadził do tego, że XM stał się kolejnym pojazdem rodzinnym spod znaku szewrona. Przez dobre kilka lat, bo aż do roku 2012 pływał po naszych drogach pod dowództwem mego ojca, po czym dotarł pewnego dnia na działkę i... przyszło mu "leżeć" przez najbliższe 2 lata. Tata uznał, że chce coś nowszego i w sumie nie dziwię się, bo latka lecą, a nie da się ukryć, że przy ponad 20-letnim XMie zawsze znajdzie się coś do zrobienia - więc kupił C5. Ja wcześniej chorowałem na BXa, wręcz maniakalnie. Byłem nastawiony na 100%, że jak tylko będę miał stałą pracę i zrobię prawo jazdy - będzie BX. Z tym, że w całej tej sytuacji miał miejsce jeden szczegół. XM stał nadal na działce. Stał i patrzył tymi swoimi soczewkowymi ślepiami (tata założył soczewki, dzięki czemu XM ma niesamowite spojerzenie, szczególnie w nocy, dodało mu to jeszce trochę na + do i tak niebanalnego charakteru) na mnie za każdym razem, kiedy tam przyjechałem na swoim dzielnym motorowerze marki Romet, model Chart. Tak to trwało jakiś czas i w końcu mój organizm przestał się bronić - uległ spojrzeniu i porzucił myśl o BXie na rzecz XMa. Zrobiłem prawo jazdy w 2013 roku, odebrałem dokument w grudniu i XM znów wrócił na polskie drogi, ale tym razem pod młodszym nieco dowództwem. Nie ma co ukrywać - oczywiście zakochałem się w tej kupie blachy i przewodów na tyle, że uznałem, że chcę mieć go jak najdłużej to tylko będzie możliwe. Ta deska, to zawieszenie i ta sylwetka! No i zawsze jest co robić, a ja od zawsze lubiłem tematy mechaniczno-elektroniczno-elektryczne. Powstał więc prosty plan. W najbliższym czasie remont pacjenta. No i w tym miejscu od razu dostałem kontrę w postaci kubła zimnej wody. Przecież on jest w opłakanym stanie blacharskim. Przez te 2 lata stania dosłownie zgnił na moich oczach (oczywiście cały proces trwał lata, ale te 2 ostatnie najszybciej można było gołym okiem zauważyć), ruda zaczęła go trawić w takim tempie, że aż ciężko mi było uwierzyć, że tak dobrze zabezpieczony samochód może tak zgnić. To jednak prawda, że auto najbardziej niszczeje stojąc. Do tego wyposażenie ma tak ubogie, że nie jeden nazwał by go Polonezem z hydrauliką. Wszystko sterowane ręcznie, z elektryki wychodzącej ponad oświetlenie zewnętrzne, to tylko przednie szyby i szyberdach. Nawet komputera pokładowego brak, tylko w zamian za to tzw "telewizorek", czyli zarys sylwetki samochodu + małe żaróweczki do wyświetlania ostrzeżeń typu nie domknięte drzwi. Może golas totalny z niego nie jest, bo nawet ma hydractive, ale nie wiele mu do tego tytułu brakuje.
Podsumowując - progi kiedyś były, obecnie mają wytrzymałość kartki papieru i już wychodzą dziury z zewnątrz. Wewnętrznych progów dawno nie ma; blacha gnije od spodu i od zewnątrz. Lakier się łuszczy, odpada. Silnik nadaje się do remontu (góra była robiona, został dół). Hydraulika działa po japońsku, czyli jako-tako. Ogólnie kapitalka wszystkiego, albo złom. Niestety dla tego egzemplarza po przemyśleniu wszystkich za i przeciw, wyrok mógł być tylko jeden. Dawca organów, a reszta, która raczej się do niczego nie nada - na złom. Dzięki jego ogranom inny XM może dostać drugie życie. Na decyzję wpłynął też fakt, że model ten kojarzył mi się zawsze z dobrym wyposażeniem i chciałem po prostu mieć lepiej wyposażoną wersję.
Tak też postanowiłem i zrobiłem. Kupiłem drugiego XMa w znacznie lepiej wyposażonej wersji. Oczywiście też MK1, ale rok młodszy, bo 1992 rocznik (w sumie jakie to ma znaczenie...). Blacha całego samochodu o niebo lepsza od mojego srebrnego. Tylko kolor szary, ale chyba zaczynam się przyzwyczajać. Tylko szkoda, że już go moi znajomi tak fajnie nazywać nie będą. No bo "srebrna strzała" brzmi chyba lepiej niż "szara strzała". W środku drewno, klimatronik, pełna elektryka łącznie z podgrzewaniem lusterek i różnymi innymi "bajerami". Z tyłu pomiędzy lampami charakterystyczny element odblaskowy pod rejestracją. Tapicerka z ciemnej alcantary. Brak (chyba) tylko immo z klawiaturką, podgrzewania tylnych siedzeń (no bo nie ma skóry) i diravi. Takie różne duperele jak zapalcznika w przedziale pasażerskim czy choćby podświetlenie w drzwiach. Tego w moim (srebrnym) nie ma. To są szczegóły, jak pisałem duperele, ale mimo wszystko cieszą oko. Silnik 2.0i 8V 121km. Auto stało u Niemca w garażu przez 5 lat w celu późniejszego odrestaurowania i ewentualnej sprzedaży za X lat za ładne pieniądze. Życie dla tego Pana jednak się tak potoczyło, że musiał opuścić teren, gdzie trzymał samochód (nie tylko ten), więc najprościej było go sprzedać. Tak też trafił do mnie. Tak sobie pooglądałem nowy nabytek i przeżyłem szok jak zobaczyłem, że XMy miały osobne nawiewy powietrza dla pasażerów z tyłu z możliwością regulacji tego nawiewu. Niby nic, ale nie spodziewałem się, że tam może coś takiego być. W końcu w srebrnym nawet śladu nie ma jeśli chodzi o takie "bajery". No i ilość tych wszystkich przycisków, kontrolek... chyba jest coś ze mną nie tak.
Po tym długim wstępie (ciekawe czy ktoś to przeczyta całe) zaczynają się konkrety. W połowie czerwca 2014 rozpocząłem remont XMa. Srebrny nadal mnie wozi i zaczyna się coraz bardziej psuć (czyżby poczuł konkurencję w postaci rok młodszego brata? Może po prostu już dogorywa i błaga o transformację na żyletki w hucie...), a drugi leży na stole operacyjnym, czyli moim podwórku powoli rozbierany i doprowadzony do przyzwoitego mam nadzieję stanu, a pracy nie będzie dużo. Nie będzie dużo, bo już wiem, że będzie, ale.. ogrom. No cóż widziały gały co brały, młody i głupi itd. Ale frajda jest i szczytny cel, także głowa do góry i do przodu
Chciałbym zaznaczyć, a to bardzo dla mnie ważne - w pracach wspomaga mnie wiedzą, doświadczeniem i samą pracą również - ojciec, który od małego "siedzi w temacie" i zna się na rzeczy ogólnie. To samo z Cytrynami. Od zawsze robił wszystko sam, jak czegoś nie wiedział (chodzi mi głównie o hydraulikę, czyli czasy BXa), to się edukował i działał dalej. Dzięki temu mam kogo prosić o pomoc, co jest nieocenione, no i przy okazji sam się uczę co i jak.
Citroen XM MK1 1992r 2.0i 8V - remont8.06.2014Dzień pierwszy. Jedziemy jakieś 300km w jedną stronę po pacjenta w 5 letniej śpiączce. Jesteśmy na miejscu, upał, słońce praży, oględziny. Najważniejsza blacha - okazuje się na pierwszy rzut oka, że wygląda nieźle. I te progi... zdrowiutkie (no... jak się okazało prawie, ale i tak jest dobrze, jak na tak starego dziadka). Odpalamy dziada, chodzi, silnik bierze olej, ale nie dla silnika tu przyjechaliśmy. Podnosi się bardzo szybko (w porównaniu do mojego srebrnego), ale nie da się opuścić tyłu. Zapieczony korektor na amen, brak azotu w sferach itd. Spoko, drobnostki, bierzemy na lawetę, 1700 sie należy, szerokiej drogi itd. Jedziemy. W jedną stronę zajechaliśmy w jakieś 4 godzinki, spowrotem jakieś 8,5, ale to szczegół, ważne, że się udało. C5 dzielnie ciągnie do domu znacznie starszego brata.
Zdjęcia:
9.06.2014 - 12.06.2014Następnego dnia srebrny przyjechał w odwiedziny do swojego szarego brata
13.06.2014 - 19.06.2014Kolejnego dnia rozpoczeliśmy pierwsze prace. Decyzja zapadła - zaczynamy od tylnej belki i całej reszty.
Plan - demontaż, belka do piaskowania, reszta do czyszczenia, co trzeba to wymienić. Wszystkie oznaki korozji wyeliminować, a jeśli trzeba, wymienić uszkodzone części podwozia. Jak się okazało mimo całkiem dobrego stanu i tak jest co spawać. Gniją w pierwszej kolejności rynienki pod bagażnikiem i oczywiście końcówki progów. Okazało się, że z zewnątrz wyglądają całkiem dobrze, nawet całkiem jeszcze twarde są, ale po użyciu większej siły jednak okazało się to mylne i końcówki na długości ok 10-15cm są do wymiany. Na szczęście tylko zewnętrzna blacha, wewnętrzna jest zdrowiutka. Rozebraliśmy cały tył, zaczynając od zderzaka, belki z całym osprzętem, a na baku kończąc. Dzięki temu naszym oczom ukazało się całe tylne podwozie i jego bolączki. A jeszcze więcej bolączek wyszło po wstępnym oczyszczeniu wszystkiego. Wymontowałem też wszystko to, co było w środku bagażnika i przeszkadzało, tak aby mieć dojście do gołej blachy. Oczywiście podłoga bagażnika też gnije, a zaczyna się to od połączenia blach po obu stronach zaraz za lampami tylnymi.
21.06.2014 - 25.06.2014Pierwsze wycinanie, spawanie itd, oraz zdjęcia tylnej belki.
1.07.2014Tylna belka już bez wahaczy, przewodów itd. Przygotowanie do piaskowanie, czyli usuwam wszystkie zbędne, pozostałe elementy. Pozbywam się również mocowania środkowej sfery, ponieważ jest przykręcane do belki, a co za tym idzie, trzeba oczyścić to co jest pod nim.
8.07.2014Następnie na stół poszły elementy mocowania kosza na koło zapasowe, haku holowniczego, stabilizator itd. Pewne problemy sprawiała śruba przy zacisku hamulcowym, ta długa, przechodząca przez cały zacisk i oczywiście śruba mocująca tarczę hamulcową do piasty. Niektóre elementy zostały pomalowane podkładem.
9.07.2014Po przygotowaniu belki, należało by się udać z nią do piaskowania. Tak też zrobiłem, a po dwóch dniach, czyli 9.07 odebrałem oczyszczony element.
10.07.2014Następnego dnia pomalowałem pistoletem całą belkę podkładem antykorozyjnym. Wcześniej pomalowane pędzlem elementy haka, stabilizator itd postanowiłem jednak potraktować też pistoletem.
11.07.2014Kolejnego dnia, a był to już 11.07 postanowiłem brutalnie dobrać się do końcówek tylnych progów. Jak widać wymiana jest konieczna.
26.07.2014Małe co nie co - wiaderko z odpadkami. Na razie tyle poszło "papa" z podwozia XMa. Oczywiście w miejsce strat wstawiana jest nowa blacha.
Między czasie zamówiłem nowe poduszki tylnej belki, zarówno przednie jak i tylne. Przednie, okrągłe firmy Quality France, tylne, te prostokątne, firmy Sasic. Opinie czytałem różne, nawet chciałem się już załamać, ale trudno. Lepsze nowe, niż sparciałe i pozrywane. Oczywiście poduszki nie są identyczne z oryginalnymi, ale mam nadzięję, że spasują. Prostokątne niby do XMa, okrągłe niby Xantia/XM. Zakupiłem też sporo sprzętu, który będzie mi potrzebny w trakcie remontu. Lakiery, szpachla różnego rodzaju, narzędzia, włókno szklane itp, itd. Przy okazji już wychodzi zapotrzebowanie na przewody. Tragedii nie ma, bo cienkie nie są w złym stanie. Natomiast muszę zaopatrzyć się w nowe przewody łączące środkową sferę z układem, czyli te o największej średnicy. Poza tym co widać na zdjęciach muszę napisać, że całe podwozie zostało wymyte myjką ciśnieniową, oczyszczone mechanicznie, ogniska korozji wstępnie zabezpieczone. Elementy całkowicie zgnite (jak rynienki pod podłogą bagażnika) są w trakcie wycinania, spawania itd. Po prostu jestem na etapie cięcia i wspawywania nowych fragmentów blachy, tam gdzie trzeba. Później zostanie to wszystko przykryte podkładem, lakierem + środek zabezpieczający do podwozi.
20.08.2014Oryginalne jak to nazywam "koszyczki" na poduszki skrętne belki tylnej są w niepokojącym stanie. Z jednej strony z powodu korozji odpadł kołnierz, na którym opierał się ów koszyk (żeby nie wypadł drugą stroną). Pierścień zostanie dorobiony nowy i przyspawany. Dla pewności ów koszyczki pospawałem w trzech miejscach od spodu, aby przy wciskaniu nowych poduszek - nie wypadły. Nasuwa się pytanie - dlaczego nie spawałem przed malowaniem belki podkładem? Otóż chodziło o to, aby nie zdążyła zardzewieć, a podkładka będzie za jakiś czas, bo trzeba wytoczyć z blachy.
Tego dnia zabrałem się za jedną z piast tylnego koła. Obydwie bardzo szumią już przy obracaniu ręką. Przyczyna? Smar po latach eksploatacji zamienił się w twardą substancję, która już z funkcją smarowania niewiele miała wspólnego. Natomiast kulki i bieżnie są w stanie bardzo dobrym, dlatego też wszystko zostało wymyte i poskładane spowrotem.
Link do filmiku z piastą21.08.2014Ponieważ samochód stoi na podwórku, gdyż w garażu mam zbyt mało miejsca na takie prace, a pogoda ostatnio coraz gorsza, musiałem zaopatrzyć się w tymczasowy "garaż". Na zdjęciu jeszcze bez ścian.
22.08.2014Zdemontowałem ostatnią nakładkę chromowaną na błotnik. Niestety jak można się było domyślić, bąble lekko ponad nią zwiastowały nie tylko odchodzący lakier, ale totalnie zjedzony fragment błotnika. Decyzja - kupuję inny używany. Z każdej strony jest problem przez te nakładki, ale tam tylko trochę szpachli, szlifowania itd, natomiast lewa strona, to tragedia. Przy okazji okazało się, że trzeba wykonać cały nowy wspornik zderzaka.
To by było na tyle. Gratuluję temu, kto doczytał do końca. Następne posty będą na pewno krótsze, gdyż od tego momentu zamierzam każdego dnia, gdy zrobię coś przy XMie - dodać nowinki na forum.
Ciąg dalszy nastąpi...