O, zastanawiałem się czy ktoś czyta te moje wypociny. Spoczko!
Ja Xsarę kupiłem przypadkowo. Kiedy w mojej Astrze zbliżył się termin wymiany rozrządu, rdza zajęła podłużnice a jeden z popychaczy zaczął klepać, postanowiłem się z nią rozstać. A była, szara suka, niemal bezawaryjna. Cztery razy nie ruszyła. Przy 200tyś km poddała się linka sprzęgła. Byłem w trasie i przypadkowy mechanik zamontował co było na stanie. Chińskie ścierwo starczyło na rok a potem znów ta sama akcja. Tym razem koło domu i zaaplikowałem linkę ATE. Trzeci raz zostawiłem otwarty bagażnik i bateria padła, oświetlenie ją wydoiło. Podładowałem ją i jakoś dociągnęła do końca służby u mnie. Ostatnia akcja to kable zeżarte przez kunę. Dwa pełne zestawy!!! Kosztownie. Tak więc awarie wynikały ze zużycia elementów, mojego gapiostwa i sił przyrody. Ale przywiązałem się do łajzy! Brakowało tylko klimy i tak na oko 15-20KM. Gdyby nie to, zrobił bym blacharkę i mechanikę i dalej śmigał Asteroidem. A Xsara? Szukałem auta raczej po znajomych. Traf chciał, że mój mechanik sprowadził Xsarę z Rzeszy i nieco się martwił o sprzedaż. Bo Citroen, bo belka, bo jelektryka. Zobaczyłem, pokochałem i mam. Przyznam, że te elektrohumory bywają irytujące ale, kiedy na nią patrzę, kiedy pakuję dupsko na te boskie fotele, wybaczam wszystko. Dodam, że jako rencista nie mam stracha, że rano coś jej odwali i do roboty nie dojadę. Pełna wolność.
Uzupełnienie
Nigdy więcej wojen, głodu i demontowania dmuchawy. Nasmarowałem, sukę, białym smarem w sprayu. Pracuje świetnie. Troszkę było kombinowania z zabezpieczeniem miejsc nie przeznaczonych do smarowania, ale wszystkie zakamary dostały białej mazi. Myślę, że następnym razem zlecę robotę doktorom. Mają "więcej" narzędzi a za cierpliwość chętnie dopłacę. [size=78%] [/size]