Opowieść będzie o sondzie lambda i warsztacie znanej marki przed któym przestrzegam.
Na początku lipca padła mi w Pikusiu przednia sonda lambda. Oczywiście nie wiedziałem, że to sonda lambda, wywaliło po prostu kontrolkę check. Pojechałem do warsztatu Audi, Skody, VW i Seata, na ul Połczyńskiej 82 w Warszawie (Auto Lech Szymczyk). Nie pan Kazio w stodole, ale dobry warsztat, zajmujący się kilkoma znanymi markami.
Panowie podłączyli kompa, odczytali kod. Zaproponowali wymianę sondy. Zgodziłem się, samochód odebrałem za 2 dni. Koszt 500 zł.
Samochód działał jak należy. W sierpniu pojechałem na wakacje. W drodze powrotnej parę razy zamigotała kontrolka check. Ale nie zapaliła się na stałe. Przyjąłem to jako "wybryki Pikusia", bo wcześniej czasami tak miał - ot francuski piesek, musi sobie czasami pomarudzić. Wróciłem do domciu i po paru dniach zaczął mi brzęczeć końcowy tłumik - wymieniany był 4 lata temu, więc miał prawo. Pojechałem więc do tłumikarza (mój dobry znajomy, robi tłumiki bardzo dobrze), zostawiłem Pikusia. Po południu odbieram. I co mi opowiada: Tłumik wymienił. Żeby sprawdzić czy wszystko gra, czy nie ma nieszczelności w wydechu odpalił silnik i wszedł do kanału. A tu z przodu coś iskrzy. Patrzy, a to kabelki od sondy lambda były tak zagięte, że się przetarły i czasami zwierały do osłony termicznej. Owinął to taśmą, ale niestety powstał jakiś błąd, bo pali się check... Skorzystałem więc z pomocy pewnego kolegi z AutoKącika, który odczytał mi błędy:
P0130 - przednia sonda usterka
P0135 - przednia sonda ogrzewacz usterka
P0136 - tylna sonda usterka
P0141 - tylna sonda ogrzewacz usterka
P0404 - zawór recyrkulacji spalin
No i błedy nie dały się skasować.
WTF - myślę sobie, ale się narobiło...
No nic. Wkurzony pojechałem do Szymczyka. Niestety tam mnie oczywiście zbyli. Stwierdzili, że błędów sondy pierwszej nie ma (oszukali mnie), ale że pojawiły się błędy tylnej sondy i zaworu. Oczywiście chcieli wymieniać ale się nie zgodziłem. Zabrałem Pikusia i powiedziałem im, że się zastanowię.
Tak się parę dni zastanawiałem, aż w końcu poczytawszy tu i ówdzie przygody różnych internautów z sondami lambda zajrzałem do instrukcji Pikusia i przeczytałem: bezpiecznik F34 - sonda lambda. Otwieram puszkę bezpieczników - z wierzchu F34 wygląda na dobry. Ale po wyciągnięciu - spalony. Wymieniłem, check nie zgasł. Ale pojechałem znów do kolegi z AutoKącika. Podłączył komputerek, błędy były ale ładnie się skasowały i check zniknął.
Umiesz liczyć - licz na siebie.
Fachowcy z Auto Szymczyk niech spadają na drzewo. Może banany będą potrafili wyprostować. Wymieniać wszystko po kolei to każdy potrafi. Pomyśleć - już nie.