U mnie sprężyna z prawej strony pękła po 208 tysiącach kilometrów - nie wiem dokładnie w jakich okolicznościach, bo obecnie XP dojeżdżam tylko kilka kilometrów po mieście do pociągu, więc obyło się bez strat w oponach, ale mam inny problem.
Zanim pękła sprężyna, wymieniałem wahacz. Po wymianie wahacza nastąpiła poprawa, bo samochód nie ściągał przy przyspieszaniu, był cichszy na nierównościach - wymieniłem sam i cieszyłem się z bycia bohaterem w swoim domu, ale postanowiłem dobrać się do zbiorniczka płynu do spryskiwacza - po ściągnięciu koła patrzę - sprężyna pęknięta, tak w 3/4 długości zwoju licząc od dolnego mocowania - czyli pękła właściwie przy samym mocowaniu. Po wyjęciu tego "3/4 obwodu" starałem się narzucić ją z powrotem na miejsce, żeby móc chociaż dojechać do mechanika na wymianę za kilka dni. Niestety z braku doświadczenia i odpowiedniego sprzętu sprężyna wyszła ze swojego miejsca i z dołu i od góry. Zacisnąłem zęby, kupiłem nową sprężynę, łożysko i odstawiłem auto do mechanika.
Teraz niby jest nowy wahacz, nowa sprężyna i łożysko (starego nie widziałem, ale chyba nie było w najgorszym stanie, zmieniane 3-4 lata temu razem z amortyzatorami) a zawieszenie zaczęło skrzypieć jak stara łajba, zarówno przy skręcaniu do skrajnych pozycji jak i podczas wjeżdżania np. na progi spowalniające, zarówno przy dobijaniu jak i odbijaniu - a szybko nie jeżdżę. Podniosłem przód samochodu z obu stron, kręciłem kierownicą i cały czas skrzypiało nie wiadomo skąd - ani nie z łożyska, ani nie z osłony amortyzatora. Nie wiem skąd ten odgłos, czy mechanik mógł schrzanić coś z wahaczem? Czy nowe części muszą się ułożyć? Dzisiaj się przysłuchiwałem zawieszeniu, me i trochę ciszej, ale nadal nie wiem co przy poprawianiu zawieszenia mogło się pogorszyć.