Podpisuję się obiema rękami!
W każdym aucie, które kupiłem, za wyjątkiem pierwszego - jednym z pierwszych akcji było usunięcie alarmu. Nauczyła mnie tego w 2000r Fiesta, która gasła w czasie jazdy i robiła różne cuda ginącego i pojawiającego się prądu - i poddała 4 elektryków (i to dobrych). Dopiero chirurgia zwiadowcza pokazała że winny był wyrób wyjący alarmopodobny, który robił psikusy zależnie od nastroju i na złość nie w czasie wizyt u specjalistów.
W XP - w dzień zakupu, podobnie jak w 3 poprzednich autach w warsztacie,
w którym robiłem przegląd okołozakupowy poprosiłem o odłączenie badziewia i wyłączenie go w kompie, aby potem na spokojnie wypruć bebechy.
Sprawa nie była prosta (magik - podłączający alarm u dilera - zrobił taką badziewkę, że jak zobaczyłem przewody skręcane i owijane taśmą - to mnie zmroziło) i wymagała wymiany barbarzyńsko pociętych wiązek.
A jak wiemy Pikusie nie bardzo lubią wahania prądowe - więc każde z połączeń zrobionych w taki sposób było potencjalnym kryzysem.
Po drugie skuteczność alarmu jest znikoma - przykład wyjących godzinami na naszych osiedlach - jest wystarczającym dowodem.
Jeśli chcesz rzeczywiśćie zabezpieczyć auto - wykup autocasco, albo zamontuj porządna blokadę mechaniczną lub elektryczną. Porządną - znaczy tak zrobioną, że nie uszkodzi