Dziś wymieniłem uszczelniacz wału korbowego od strony skrzyni biegów. Od razu poleciało też sprzęgło (bo czemu nie - 410 zł LUK)
Stąd też sugestia - mój wielorybek ma 180 kkm nalotu, i łożysko wyciskowe wygrzebało sobie w docisku spory rowek (montaż fabryczny, nie wymieniane). Wynikło to z tego, że ułamały się ząbki trzymające łożysko przy łapie sprzęgła, w związku z czym miało ono nieustający kontakt z dociskiem. Ząbki te są strasznie filigranowe dlatego pewnie się ułamały. Tarcza była jak nówka, ale docisk był na wykończeniu. Jednym słowem delikatny grzechot dochodzący ze strony sprzęgła na tzw luzie niekoniecznie oznacza lekko zużyte łożysko wyciskowe - może się zdarzyć tak, że łożysko po prostu trze o docisk co w niedługim czasie może oznaczać awarię (przetarcie) listków docisku.
A teraz pytanie - po caaałej akcji (aku był odłączony oczywiście) zawieszenie jakby straciło na komforcie (jakby cały czas był włączony tryb sport). Poziom LDS jest w porządku, zawieszenie podnosi się i opuszcza jak należy - zrobiło się tylko twardsze.
Czy jest możliwośc że po ponownym podłączeniu akumulatora "coś" pomieszało się w BHI czy mam do czynienia z jakąś awarią zawieszenia?