Civic już w serii bardzo dobrze się zbiera. Owszem, lubi wysokie obroty, to typowa skośnooka kosiarka.
Fajnie jedzie dopiero powyżej 2500 rpm, niestraszne jej żyłowanie do odcięcia. Fabryczne 107 koni można
spokojnie bez wielkich kosztów podciągnąć na 180. Motor był zaprojektowany na ponad 200 wołów.
Seryjne zawieszenie i hamulce (jeśli są dobre tarcze) nawet dają radę, auto ma nisko położony środek ciężkości.
Co do cytryn, to Xantia (i nie piszę tutaj o Activie, bo to inna klasa) i C5 są w swojej klasie chyba najbardziej odpornymi samochodami (z napędem na przód) na wpadanie w poślizg, jakimi miałem okazję jeździć. Owszem, hydro jest specyficzne, trzeba się przyzwyczaić. Prowadzi się inaczej, ale wcale nie gorzej. Wręcz przeciwnie.
Wsadził bym Cię za kierownicę CX-a i puścił na bieszczadzkie serpentyny. Ja przejadę ten sam odcinek bardzo szybko i bezpiecznie, Ty pojedziesz jak łajza, lub wylecisz z drogi - przez diravi. Mnie ten specyficzny układ kierowniczy pomoże, Tobie będzie przeszkadzał, bo nie jesteś przyzwyczajony
Co do poznania możliwości auta całkowicie zgadzam się z Maćkiem. KAŻDYM swoim samochodem (łącznie ze skrzyniowym, 3-litrowym Ducato) przekraczałem na śliskim i mokrym jego granice możliwości po to, aby wiedzieć na ile sobie mogę pozwolić i jak się zachowa na drodze w sytuacjach ekstremalnych. Mój Boss najpierw się wściekał, widząc co wyprawiam na placu nowym busem, a miesiąc później był w szoku, w jakim tempie przejechałem zaśnieżoną przełęcz Mont-Cenis... Wg mnie zazwyczaj najsłabszym ogniwem w samochodach jest łącznik pomiędzy pedałami a kierownicą. Przez ponad 20 lat jazdy i kilka milionów km nie miałem nigdy wypadku czy kolizji...
Polecam przejażdżkę w szkole bezpiecznej jazdy z trolejami na tylnej osi. To pokazuje, jakie mamy umiejętności.