Witam. Na początku przepraszam ze zasypuje forum tyloma problemami ale ta xsara ciągle ma jakieś problemy. Po wszystkich kłopotach mechanicznych przyszedł czas na... elektrykę :/ Wysiadłem zadowolony z "tego czegoś" ok godziny 17 po walce z pamięcią radia (nie chciało mi pamiętać stacji basów itp. teraz już pamięta). Kolega do mnie dzwoni o 20 że świateł nie wyłączyłem.. no cóż zdarza sie chociaż byłem pewny że wyłączyłem. Otwieram drzwi a tu dyskoteka na desce rozdzielczej... paliło sie chyba wszystko, coś migało, gasło itd... szok.. włożyłem kluczyk i przekręciłem do zapłonu (II pozycja) wszystko mignęło jak zawsze... zgasło i normalnie zapaliłem silnik.. wyłączyłęm na wszelki wypadek automatyczne zapalanie świateł i poszedłem do domu. Za 5 minut patrze z okna a ona znowu świeci światłami :/ No cóż zszedłem do niej odłączyłem akumulator i narzędzia w dłoń... oczywiście najpierw najłatwiejsze.. a jednocześnie najbardziej podejrzane (z tego względu że osłona plastikowa była rozwalona od kiedy kupiłem samochód) płytka sterująca (ta to sie nazywa ? kilkanaście bezpieczników, i kilka kabli na czymś czarnym..
) Położyłem na kaloryfer mimo że wyglądała na suchą. Sprawdzę jaki będzie efekt. A tym czasem chciałbym się troszkę dowiedzieć co jeszcze może być odpowiedzialne za takie "zachowanie" samochodu... ja widzę tylko trzy... to co wykręciłem, komputer oraz okablowanie do stacyjki (ten cały syf pod pokrywami kolumny). Proszę o jakieś sugestie.
EDIT: Nowość... moja Xsarcia sama sie przełącza w pozycje zapłonu
? Bez kluczyka... szkoda że silnika nie odpala sama :/ Przechodzę do okablowania stacyjki... może tam coś będzie widoczne :/
