Brak komfortu w najwyższych pozycjach bardzo łatwo się tłumaczy. Auto stoi na odbojnikach, górnych lub dolnych, ale w jedną stronę zawieszenie nie ma żadnego ruchu.
Przeanalizujmy najpierw najwyższe położenie auta. Gdy samochód stoi maksymalnie na górze, nie ma możliwości jeszcze bardziej wydłużyć skoku zawieszenia. Czyli gdy wpadamy kołem w dziurę, wpada nie tylko koło, ale cały narożnik samochodu. Napotyka na opór i wyhamowuje, gdy tylko koło dosięgnie dna, minimalnie tylko spadając niżej. Następuje teraz tłumienie wychylenia przez amortyzację -- tzn. następowałoby, gdyby samochód miał pole manewru. Gdy samochód odbija w górę, szybko dobija do odbojnika i zatrzymuje się. Wyjeżdżając z dziury w siłowniku jest ciągle wysokie ciśnienie, które powoduje, że koło nie może się poruszyć niezależnie od karoserii, więc znów cały samochód idzie w górę.
W dolnym skrajnym położeniu jest podobnie (odwrotnie), więc dyskomfort czujemy wjeżdżając na garb. Spadając z niego, albo wpadając w dziurę, koło owszem, podąży konturem przeszkody, ale mała ilość płynu w siłownikach powoduje, że karoseria ciągnie zaraz potem i dobija do dolnego odboju.
Nie jestem pewien, jak to dokładnie działa przy położeniu 40 km/h, ale zakładam, że koło porusza się (w dół) w absolutnych granicach normalnej pracy zawieszenia.
W przypadku normalnej jazdy, samochód ciągle ma wystarczająco dużo zapasu na poruszanie kołem w górę i w dół niezależnie od trzech pozycji, chyba zresztą to spowodowało, że CrossTourer jest ustawiony, żeby stale jeździć ze zwiększonym prześwitem (pozycja na nierówne drogi, do 70 km/h).